ĆWICZENIA NA „LOBO DE MAR”
150523 LdM 7905
Znów w morzu! Załoga dopisała. Moi studenci, Michał, Alek i Oskar plus Ola – przemiły gość z Sanoka, byli na jachcie punktualnie. Pogoda do żeglugi wspaniała. Początkowo planowaliśmy popłynąć do Pucka, ale wiatr od tamtej strony zweryfikował nasze zamiary a i załoga nie była przygotowana na nocleg w Pucku. Żegluga pod wiatr, z licznymi halsami zajęłaby nam bardzo dużo czasu i do Gdyni byśmy wracali po nocy. Wiatr sprzyjał żegludze na Hel i tak popłynęliśmy. Wiało takie żeglarskie 3-4°B i jacht pod grotem i genuą żeglował z szybkością 4-5 kn. – relaksowo.
Żeglarze mieli znakomite warunki do ćwiczenia sterowania pod żaglami. Wyłączyłem auto-pilota i posadziłem żeglarzy za sterem i tak, zmieniając się, co kilkanaście minut, ćwiczyli. Początkowo szło nienajlepiej, myszkowanie było spore i czasem gubili wiatr z żagli, ale szybko chwytali, w czym rzecz i w końcu kilwater się wyprostował. W Helu nie było zbyt dużo jachtów i miejsc do wyboru było sporo. Zatrzymaliśmy się tutaj li tylko na obiad, ale tym razem zrobiliśmy go na jachcie. Piętaszek poszedł na spacer z Tolkiem a młodzież przyniosła nieco produktów z miasta i można było zrobić ucztę. Piętaszek zabrał się za sałatkę a ja za grillowanie. Była znakomita kaszanka, kiełbasa no i szaszłyki na dokładkę. Znakomicie smakowało do tego zimne piwko z lodówki. Opłatę za nasz obiadowy postój bosman portu nam darował i koło 17:00 ruszyliśmy w drogę powrotną. Początkowo myślałem, że teraz będę miał korzystny wiatr – baksztag lub pół-wiatr. Tak początkowo było, ale z czasem siła jego malała, aż zdechł zupełnie. Musieliśmy zwinąć żagle i kończyliśmy naszą podróż na silniku. W drodze mięliśmy jeszcze nieco przelotnego deszczu, ale końcówka była znów przy pięknej słonecznej pagodzie. Wszyscy byliśmy z sobotniego czasu spędzonego na pokładzie LOBO DE MAR bardzo zadowoleni. Schodząc z burty załoga podpytywała się o następny, najbliższy rejs.
Napisz komentarz
Chcesz dołączyć do dyskusji?Zapraszam!