„LOBO DE MAR” NA WODZIE

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Coroczne wodowanie przeżywam jednakowo i to bardzo mocno. Już od dłuższego czasu marzył mi się nasz jacht na wodzie i z niecierpliwością czekałem tego dnia, kiedy „LOBO DE MAR” zabuja się pod moimi stopami. Dzielna załoga w składzie: Iwona, Justyna, Tomek, Michał, Aleksander i Oskar już od dwóch tygodni dopytywała się, kiedy wodujemy. Przychodzili, pracowali i dopieszczali nasz jacht. Przed naszym wodowaniem pomagaliśmy wodować jachty innym żeglarzom. W końcu nadszedł dzień, kiedy dźwig podniósł jacht z zimowego leża, uniósł wysoko pod niebo i przeniósł nad taflę wody, na której spędzi teraz kilka miesięcy. Zanim zdejmujemy pasy, rutynowo sprawdzamy szczelność kadłuba, taklujemy – podczepiamy zdemontowany na zimę achtersztag i jesteśmy gotowi do pierwszej żeglugi. Sprawdzamy olej, chłodzenie, paliwo i startujemy silnik. Wszystko zadziałało perfekcyjnie – płyniemy. Widzę radość na twarzach mojej młodej załogi. Cieszą się tak, jak byśmy wypływali w daleki rejs, a to przecież tylko ok. 200 metrów żeglugi do stałego miejsca postoju „LOBO DE MAR”. Pierwsze cumowanie niewprawnej załodze wychodzi niezgrabnie, ale przecież po to teraz u mnie są, aby się wszystkiego nauczyć. Tu będą mieli dobra praktykę. Po paru rejsach wszystko będzie wychodzić perfekcyjnie. Dziękuję im za przygotowanie jachtu do wodowania. Teraz trzeba jeszcze otaklować jacht – sprawdzić olinowanie stałe i ruchome, wciągnąć żagle, zrobić staranny przegląd środków ratunkowych, pirotechniki i całego wyposażenia. Młodzi palą się do rejsów, ale przed nami jeszcze sporo pracy. Damy radę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

0 Komentarzy

Napisz komentarz

Chcesz dołączyć do dyskusji?
Zapraszam!

Dodaj komentarz