KOMUNIKAT!

https://www.lodzie24.com/…/mon-331-mit-bukh-dv-36-motor.html

s/y „LOBO DE MAR” na sprzedaż – znakomity jacht (moto-sailer) do uprawiania morskiej turystyki. świetnie wyposażony i znakomicie żeglujacy.

https://www.lodzie24.com/…/mon-331-mit-bukh-dv-36-motor.html

VISBY

PRÓCHNO i RDZA

 

„Niniejszym ogłaszam X Zlot za zamknięty” – tymi słowami Maciej Sodkiewicz, pomysłodawca i główny organizator Zlotu Jachtów z Duszą „Próchno i Rdza” zakończył jubileuszową edycję imprezy odbywającej się w dniach 11-14 października na wodach Zatoki Gdańskiej. A jaki był to Zlot? Barwny, wesoły, pełen śpiewu i niespodzianek.

Tradycyjnie już pierwszym punktem zbiórki jachtów był Hel, gdzie w tym roku dotarły aż 34 stalowe i drewniane jednostki, meldując swe przybycie z nieodległych portów Zatoki Gdańskiej, z dalszych, jak Szczecin czy Kołobrzeg lub wręcz zawijając do portu prosto z morza, z ostatnich rejsów sezonu. Żeglarze w białych koszulkach, bo taki był obowiązujący kolor tegorocznego Zlotu, zdominowali w czwartkowy wieczór krajobraz helskiego portu. Dlaczego akurat biel, można było dowiedzieć się od organizatora. – Otóż tak naprawdę było to już wiadomo od… piątej edycji, kiedy to prowadząc rozmowy w kuluarach, uroczyście obiecaliśmy sobie, że jeśli dotrwamy do X edycji, to będzie ona w takim właśnie kolorze. I słowa dotrzymałem – tłumaczył Maciej Sodkiewicz.

W piątek, żeglując niespiesznie we flotylli, uczestnicy przenieśli się do Gdyni będącej głównym portem Zlotu od 2015 roku. Dało się słyszeć głosy, że dawno już nie było widać na Zatoce tak wielu pięknych jachtów pod żaglami jednocześnie. O rozmiarze imprezy może świadczyć fakt, że jachty cumując po kilka burta w burtę, zajęły całą długość Falochronu Wschodniego. Załogi zgromadziły w swych szeregach ponad 270 żeglarzy z całej Polski (i nie tylko – niektórzy dotarli nawet z Wysp Brytyjskich), w tym pięcioro dzieci, a nawet… psa! Najstarszy z uczestników liczył sobie ponad 90 lat, najmłodszy niespełna dwa, co tylko dowodzi, że żeglarstwo łączy pokolenia. Integracyjny charakter pływania podkreślała ekipa z Empatii Polska, na której żeglują osoby z niepełnosprawnościami sensorycznymi oraz narządu ruchu, a także grupa Onko-Sailing na Solanusie, czyli żeglarze doświadczeni chorobą nowotworową. Najczęściej dającymi się usłyszeć pytaniami były – „Który to już twój Zlot?” oraz „Na czym w tym roku przypłynąłeś?”

W radosnej atmosferze powitań i opowieści przeciągających się do wczesnych godzin porannych, w sobotę przystąpiono do głównych obchodów imprezy. Najpierw, o godzinie 11:00, cała żeglarska rodzina zebrała się przy wejściu na falochron Alei Żeglarstwa Polskiego, gdzie została powitana przez prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka oraz zapozowała do pamiątkowego zdjęcia. Dla fotografów zmieszczenie wszystkich w kadrze stanowiło nie lada wyzwanie. Godzinę później zaplanowana była parada jachtów, która dotychczas przepływała wzdłuż Bulwaru Nadmorskiego aż do mola w Sopocie. W tym roku jednak, ze względu na działania Marynarki Wojennej i niemożność wyjścia na Zatokę, zdecydowano się na nietypowe rozwiązanie, czyli paradę żagli na cumach. Punktualnie o godzinie 12:00, na sygnał tyfonu z Bryzy H, Basen Jachtowy rozbłysnął stawianymi żaglami, co wzbudziło niemałą sensację i zachwyt stanowiąc dodatkową zachętę do zwiedzania jednostek przez mieszkańców i turystów.

Wieczorne spotkanie rozpoczęto od części oficjalnej i uhonorowania tytułem „Przyjaciel Zlotu Próchno i Rdza” osób od lat wspierających tę imprezę. Pamiątkowe statuetki otrzymali Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, przewodnicząca Rady Miasta Gdynia Joanna Zielińska, burmistrz Helu Klemens Kohnke, Marek Łucyk, dyrektor Gdyńskiego Centrum Sportu oraz Bogdan Witkowski, prezes Pomorskiego Związku Żeglarskiego.

– Każda z tych osób otrzymała statuetkę zasłużenie, to wyraz wdzięczności za okazywaną pomoc – powiedział Maciej Sodkiewicz. – Prezydent jest gospodarzem gościnnej Gdyni, a pani Joanna Zielińska to osoba, która spowodowała, że nasz zlot odbywa się w tym mieście i może się tu rozwijać. Dyrektor Łucyk umożliwił nam swobodne korzystanie z mariny. To dzięki niemu możemy tu teraz cumować i spokojnie manewrować. Natomiast prezes Witkowski wspiera nas już od sześciu lat i to właśnie on zarekomendował zlot w Gdyni, jako imprezę, którą warto w tym mieście gościć. Dodam tylko, że statuetkę i tytuł Przyjaciela Zlotu otrzymał również w czwartek burmistrz Helu, pan Klemens Kohnke. To właśnie w Helu co rok spotykają się jachty uczestniczące w zlocie i stamtąd płyną do Gdyni.

Był to też doskonały moment na podsumowania – od 2009 roku, kiedy odbyła się pierwsza edycja z siedmioma stalowymi jednostkami, przez Zlot przewinęły się łącznie 74 jachty i niezliczona ilość żeglarzy. Czterech z nich pojawiło się na wszystkich dziesięciu imprezach, za co w dowód uznania zostali wyróżnieni prawem noszenia pod salingiem banderki „Zlotowego Recydywisty”. Pojawił się również jubileuszowy wielopiętrowy tort, roznoszony wszystkim uczestnikom spotkania przez żeglarki ubrane w koszulki o kolorach obowiązujących na poprzednich Zlotach. Po części oficjalnej przyszedł wreszcie czas na otwarty dla wszystkich koncert szantowy – w tym roku dla publiki zgromadzonej w hangarze Yacht Klubu „Stal” do późnych godzin wieczornych grał zespół „Z dala od Zgiełku”.

Na zakończenie nie mogło oczywiście zabraknąć pytania o kolor przyszłorocznego Zlotu, co z roku na rok będzie stawało się coraz trudniejszym wyzwaniem. Niesione emocjami uczestniczki postulowały kolor różowy. Czy jednak Maciek się zgodzi?… Kolejną, XI edycję zaplanowano tradycyjnie na drugi weekend października.

Kamila Boczoń
X Zlot Jachtów z Duszą – „Próchno i Rdza”
Gdynia, 11-14.10.2018

Fotki z imprezy znajdziecie na Facebooku.

 

CZAS REFLEKSJI

XI WALNE SKŻW

  

    

   

XI WALNE ZGROMADZENIE SKŻW

21 października 2017 roku, w auli im. Tadeusza Meissnera w Akademii Morskiej w Gdyni odbyło się XI Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Odbywające się co cztery lata najważniejsze spotkanie członków tej 40-letniej już organizacji, umożliwia dokonanie rozliczenia z minionego okresu działalności, jego podsumowanie oraz wybór nowej Rady Stowarzyszenia. Przybyli uprawnieni do brania udziału wyborczego kapitanowie, przybyli też zrzeszeni w SKŻW jego Członkowie Honorowi, których przynależność jest ściśle związana z propagowaniem przez nich spraw morza, gospodarki, nauki i kultury morskiej.

Rozpoczęto tradycyjnym wprowadzeniem sztandaru przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego, głos zabrał dotychczasowy, długoletni Przewodniczący, kapitan ż. w. dr Andrzej Królikowski. Uczczono minutą ciszy pamięć o tych, którzy odeszli na wieczną wachtę. Zebrani wysłuchali sprawozdania z działalności SKŻW za ostatnie cztery lata, a sporo się w tym czasie wydarzyło, gdzie szczególną uwagę zwróciły przypadające tego roku obchody Jubileuszu 40-lecia Stowarzyszenia. Specjalnie na okazję tego Zgromadzenia przygotowana została „Kronika Stowarzyszenia 2012-2017”, zawierająca m.in. kalendarium wydarzeń do dnia 31 sierpnia br., dodam nieskromnie – wydana drukiem przez naszą Fundację. Wypowiadali się Członkowie Honorowi SKŻW, wśród nich: Tadeusz Zielonka, który przeczytał list wystosowany przez Prezesa Grupy Remontowa Holding S.A. Piotra Soykę (również honorowo do Stowarzyszenia przyjętego); Profesor Jan Kazimierz Sawicki, inicjator serii wydawniczej Księgi Floty Ojczystej; emerytowany Sędzia SA Witold Kuczorski.

Dokonano wręczenia imiennie przypisanych medali 40-lecia. Później, po krótkiej przerwie, zaprezentowane zostało sprawozdanie finansowe za ostatnie cztery lata, przystąpiono do ustalenia listy wyborczej kandydatów do Rady SKŻW. Po zakończeniu drugiej już swojej kadencji Przewodniczącego kapitan Andrzej Królikowski został wyróżniony specjalnym podziękowaniem.

Po podsumowaniu głosów wybrana została 14-osobowa nowa Rada Stowarzyszenia, której przewodniczącym został kpt. ż. w. Wiesław Piotrzkowski (sprawujący obecnie funkcję Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni), jego zastępcami wybrano kapitanów Andrzeja Królikowskiego i Łukasza Lewkowicza, natomiast sekretarzem została kapitan ż. w. Anna Wypych-Namiotko.

Cezary Spigarski

Zdjęcia: kpt. ż. w. Stefan Wysocki, Cezary Spigarski, Tomasz Sobieszczański

XL LAT SKŻW

XL LAT SKŻW

 

Czterdzieści lat u człowieka, a szczególnie u mężczyzny, to wiek marzeń i czas finalizacji większości życiowych planów, aktywności zawodowej i rodzinnej – to piękny moment. Nie łatwo wiązać takie refleksje z działalnością jakiejkolwiek organizacji, ale coś w tym jest. Jest to niewątpliwie moment podsumowania pewnego etapu życiowej drogi. Tak i my, Kapitanowie, powinniśmy podsumować nasze czterdziestolecie. Kiedy, w roku 1977, powołano do życia Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Gdyni, nikt nie przypuszczał, że stanie się ono tak istotną organizacją dla Wybrzeża i Polski, jak sie stało.

Kapitanowie Żeglugi Wielkiej to grupa o specyficznych cechach osobowości, charakteru, wielkiej wiedzy i doświadczenia – o najwyższym poziomie poczucia odpowiedzialności ukierunkowanej na bezpieczeństwo ludzi, statku i ładunku. Kiedyś napisałem, że nikt nie zrozumie kapitana, nie będąc kapitanem. Może właśnie dlatego Kapitanowie zapragnęli powołać Stowarzyszenie ludzi, którzy wzajemnie sie dobrze  rozumieją, mogą i chcą zachować oraz  krzewić najlepsze tradycje i wiedzę o zawodzie marynarza a Kapitana w szczególności.

Prekursorem takiego Stowarzyszenia był, powołany 19 kwietnia 1930 roku,  Klub Kapitanów Marynarki Handlowej, pod przewodnictwem Kpt.ż.w. Tadeusza Ziółkowskiego. Po wojnie, w nowej sytuacji geopolitycznej, gdzie tego typu organizacje nie były mile widziane, Klub działalności nie wznowił. Dopiero w roku 1977, pracujący w Urzędzie  Morskim w Gdyni Kapitan (ż.w.) Zbigniew Sulatycki, wspierany przez kapitanów Stanisława Bestrę i Zdzisława Chuchlę, zainicjował powstanie Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Stronę prawno-organizacyjną powstającego Stowarzyszenia zapewnił  mgr. praw Kpt.ż.w. Wojciech Babiński. Zebranie założycielskie, w którym uczestniczyło 34 kapitanów, miało miejsce w Klubie Morskim w Gdyni 12 lutego 1977 roku. Powołano wówczas 12-osobową Tymczasową Radę Stowarzyszenia, której poprowadzenie powierzono Kapitanowi (ż.w.) Leszkowi Góreckiemu. W porozumieniu z Towarzystwem Nautologicznym, siedzibą Stowarzyszenia  stał sie lokal  przy ul. Sienkiewicza 3 w Gdyni.

Tymczasowe władze Stowarzyszenia zwołały pierwsze Walne Zgromadzenie na dzień 14 października 1977 roku. W tym pierwszym Zebraniu wzięło udział aż 93 Kapitanów. Było sporo zaproszonych gości i przedstawicieli mediów. Najważniejszym  zadaniem tego Zgromadzenia było zatwierdzenie Statutu, którego projekt przedstawili Kapitonowie:  Zbigniew Sulatycki i Stanisław Bester a redakcję Statutu wspierali jeszcze kapitanowie:  Bogdan Borowski, Zdzisław Chuchla  i Mirosław  Jurdziński. Po wyborach do Rady, Sądu Koleżeńskiego i Komisji Rewizyjnej ustalono, że pierwszym Przewodniczącym Rady Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Gdyni będzie Kapitan (.ż.w.) Leszek Górecki.

Statut, który przez 40 lat ulegał tylko pewnym kosmetycznym, nieznacznym modyfikacjom,  wytyczył zasadnicze kierunki działania Stowarzyszenia, które przez minione lata były konsekwentnie realizowane. Podstawowymi celami Stowarzyszenia było i jest kultywowanie, propagowanie tradycji polskiej bandery, promowanie gospodarki morskiej, wspieranie kultury Ludzi Morza oraz współpraca z organizacjami o podobnych ideałach. Za motto powstałej Organizacji przyjęto – FIDELIS PRO PATRIA ET MARE.

Przez lata, dzięki swojej aktywności, Stowarzyszenie nabierało mocy, szybko stając się Organizacją zrzeszającą ponad 300 członków. Przynależność do Stowarzyszenia nobilitowała kapitanów, którzy z dumą wpinali i nadal wpinają, w klapy munduru, czy cywilnej marynarki, znaczek Stowarzyszenia w formie kapitańskiego rękawa z kotwicą i czterema paskami.

Kapitanowie zbierają się co tydzień na spotkaniach, gdzie nie tylko dyskutują we własnym gronie o problemach Ludzi Morza i gospodarki morskiej, ale zapraszają do siebie wybitne osobistości z różnych dziedzin gospodarki, życia politycznego i szeroko pojętej kultury.

Na samym starcie działalności Stowarzyszenia zauważalna była jego wielka aktywność, czego widocznym objawem było silne wsparcie w roku 1978 projektu budowy nowej  polskiej fregaty „Daru Młodzieży”.  Kapitanowie, członkowie Stowarzyszenia, szybko zostali docenieni jako eksperci przez Izby Morskie, które rozpatrywały wypadki i katastrofy na morzu.  Jako ławnicy I i II-ej instancji gwarantowali profesjonalną ocenę wydarzeń na morzu. Nisko chylimy czoła przed tymi, którzy nie wrócili z morza, załogami statków:  Reymont, Kudowa Z. Busko Z. Athenian Venture, Heweliusz, Leros Strenght  i in.). Broniliśmy naszych kapitanów w wielu sprawach karnych, w których byli niesłusznie oskarżani przez ówczesne sądy (np. 1984 – Krzysztof Meissner i Bogdan Lewandowski).

Byliśmy i jesteśmy Organizacją apolityczną, ale nie było łatwo. Ówczesne władze miały świadomość siły opiniotwórczej naszego Stowarzyszenia i w 1983 próbowały nas włączyć w krąg wsparcia swojej fasadowej organizacji, Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego (PRON) – zdecydowanie odmówiliśmy współpracy.

Dużym zmartwieniem Stowarzyszenia był brak stałej siedziby. Przez jakiś czas, do chwili likwidacji w 1990 roku, naszą siedzibą był Klub Morski w Gdyni. Potem przytuliła nas Wyższa Szkoła Morska (Al. Zjednoczenia 3 pok.121) i dopiero w roku 1994 siedzibą naszego Stowarzyszenia stała się fregata „Dar Pomorza”, kolebka większości naszych kapitanów.

Przez wszystkie te lata Stowarzyszenie uczestniczyło w ważnych wydarzeniach związanych ze środowiskiem, miastem, regionem, gospodarką i kulturą morską. Jesteśmy zawsze obecni ze sztandarem w Pucku na obchodach „Zaślubin Polski z Morzem” (110/2), „Paradzie Niepodległości” (11/11) i na czerwcowym „Święcie Morza”. Od 1992 roku  organizujemy rokrocznie „Kapitański Opłatek” i „Kapitańskie Jajko”. Nasi Kapitanowie są  widoczni na wszystkich konferencjach związanych z Gospodarką Morską, na forach, gdzie często zabierają istotny głos. Uczestniczymy w pracach w stałej Komisji Morskiej Sejmu, jak i jesteśmy zapraszani na okolicznościowe obrady  naszego Parlamentu dotyczące spraw morza.

Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej jest silnie związane ze szkolnictwem morskim. Wielu z nas jest wykładowcami w morskich uczelniach i aktywnie uczestniczy w wychowaniu młodzieży. Kapitanowie nie tylko wykładają, przekazując młodemu pokoleniu swoją wiedzę i doświadczenie, ale spotykają sie również z młodzieżą szkolną różnego stopnia, tak w szkołach jak i w ośrodkach kultury, gdzie prowadzą gawędy, pokazują slajdy czy filmy o morzu.

Z czasem wzmocniła sie znacznie współpraca Kapitanów z innymi organizacjami o podobnym charakterze, takimi jak Stowarzyszenie Starszych Mechaników Morskich, Stowarzyszenie Elektryków Okrętowych czy  Ligą Morską i Rzeczną.  Z potrzeby lepszej współpracy powstała Rada Konsultacyjna Stowarzyszeń Morskich. Z inicjatywy Kapitanów powstało też  Towarzystwo Przyjaciół „Daru Pomorza”, którego jednym z podstawowych celów jest zachowanie symbolu Polski Morskiej w pełnej krasie. Z udziałem Kapitanów odbywają się wszystkie jubileuszowe uroczystości związane ze szkolnictwem morskim – Dni Szkoły, jak i okrągłe rocznice związane z  „Darem Pomorza” (100 lat w 2009). Uroczyście też obchodziliśmy nasze  30-lecie.

Znaczącym wydarzeniem w Stowarzyszeniu było ustanowienie bardzo ważnego wyróżnienia dla ludzi spoza grona Kapitanów, którzy w szczególny sposób zasłużyli się Stowarzyszeniu, gospodarce i kulturze morskiej  – Honorowe Członkowstwo Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, czego wyróżnikiem została kapitańska czapka.  Czapkę Nr. 1 założyliśmy na głowę Ks. Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego dr Tadeusza Gocłowskiego 28 grudnia 1993.  Od tego czasu rokrocznie znajdywaliśmy wybitnych ludzi, którzy na ten tytuł zasłużyli, a byli wśród nich prezydenci, wybitni naukowcy, artyści, ministrowie i dyrektorzy największych naszych przedsiębiorstw gospodarki morskiej. Dziś Honorowych Kapitanów mamy juz ponad 30-u. Wszyscy Oni są znakomitymi ambasadorami naszego Stowarzyszenia poza organizacją.

Wydarzeniem dużej wagi było ufundowanie i wykonanie sztandaru Stowarzyszenia, który zaprojektował kapitan Stefan Baczewski, wyhaftowała zaś karmelitanka, siostra Maria Józefa a drzewce z grotem wykonał pan Teodor Kawecki. Sztandar został poświęcony podczas uroczystej mszy przez  J.E.Ks. Arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, naszego Honorowego Kapitana, w dniu 8 grudnia 1994 roku. W kilkanaście lat później świętowaliśmy 80-te urodziny naszego Morskiego Duszpasterza, który był naszym duchowym Kapitanem, służąc wsparciem i życzliwą radą.

Jak wielkim uznaniem cieszy sie nasze Stowarzyszenie w środowisku morskim świadczy fakt przyznania prestiżowej, międzynarodowej nagrody „Konrady” – Indywidualności Morskie, dwóm naszym członkom, Kapitanom: Tomaszowi SOBIESZCZAŃSKIEMU i Andrzejowi KRÓLIKOWSKIEMU.

Rada Stowarzyszenia ustanowiła też specjalne plakietki „KAPITAN SENIOR” dla tych , którzy przekroczyli 75, 80 i 90 rok życia. Są one wręczane przy okazji Kapitańskiego Obiadu w czerwcu każdego roku. Z dużą atencją Stowarzyszenie odnosi sie do Kapitanów, którzy odchodzą od nas na „Ostatnią Wachtę”. Ustalono specjalny uroczysty ceremoniał pożegnalny ze sztandarem, dzwonem okrętowym i stosowną laudacją. Z wielkim szacunkiem odnosimy sie do historycznych postaci, które pozostawiły w nas silny ślad i były inspiracją w wyborze naszych dróg życiowych. Dbamy o ich groby, tablice i pomniki.  Tu należy wspomnieć starania o pomnik adm. Kazimierza Porębskiego, który w końcu stanął na dziedzińcu Akademii Morskiej w Gdyni i aktualną walkę o  pomnik Marynarza Polskiego.

Kultura Morska zawsze była i jest ważnym elementem naszej statutowej działalności i nie sprowadza sie tylko do spotkań z młodzieżą czy mieszkańcami miasta i regionu, ale zajmujemy się również propagowaniem marynistycznej literatury, tworzonej przez naszych członków: poetów : Andrzeja Liszegę, Henryka Wojtkowiaka, jak i prozaików: Józefa Wójcika, Andrzeaj Soysala i Tomasza Sobieszczańskiego. Stowarzyszenie dało też szansą zaistnienia większej rzeszy kapitanów na literackiej niwie. Zebraliśmy kilkadziesiąt wspomnień wielu Kapitanów i wydaliśmy je w dwóch tomach. Książka „FALAMI PISANE”, jest niekwestionowanym sukcesem Stowarzyszenia. Wydanie tych wspomnień zainspirowało wielu Kapitanów do dalszego pisania i utrwalenia trudnych czasów ich morskiej pracy – jest już materiał na kolejny tom. Co kadencję wydajemy też naszą aktualną KRONIKĘ. Pierwszy Przewodniczący Stowarzyszenia, kapitan ż.w. Leszek Górecki napisał książkę  zatytułowaną  „DZIEJE STOWARZYSZENIA KAPITANÓW ŻEGLUGI WIELKIEJ”, która jest próbą podsumowania naszej czterdziestoletniej, niezwykle efektywnej,  działalności.

Stowarzyszenie Kapitanów wciąż się rozwija i umacnia swoją pozycję w środowisku. Zgodnie z duchem czasu zaistnieliśmy już w internetowych mediach: mamy swoją Stronę – www.kapitanowie.org, jesteśmy obecni na Facebooku i Twitterze. Jestem przekonany, że spotkamy się nie tylko w Internecie ale i w realu – CAŁA NAPRZÓD.

LOBO

ŻEGLARSKI START

170523

NOWY SEZON 

Bardzo zaniedbałem notatki z mojego żeglarskiego życia.  Nie, nie, to nie z lenistwa a raczej z nadmiaru obowiązków jakie na siebie wziąłem.  Po prostu brak mi czasu na moje prywatne sprawy.  Niemal codziennie obiecuję sobie, że coś o naszym jachcie napiszę, ale kiedy kończę inne sprawy dnia, okazuje sie, że już północ dochodzi i kładę sie do koi. Ale przejdźmy na pokład „LOBO DE MAR”. Mini informacje są na jego temat na Facebook’u, ale to tylko fotki i krótkie komentarze.  Studenci, jak co roku, wypolerowali mi jacht i przygotowali do wodowania. Malować w tym roku podwodnej części nie musiałem. Zeszłoroczne malowanie okazało sie tak dobre, że rozrzutnością byłoby powlekać kadłub nową farbą. We wtorek, 25 kwietnia  o 16:00 godzinie jacht LOBO DE MAR spłynął na wodę.  W wodowniu8 pomógł mi bosman z „Gryfu”. Nawet nie wiem jak ma na imię, ale bardzo miły człowiek i serdecznie mu dziękuję.  Z mojej studenckiej załogi nie mogłem skorzystać, ponieważ wodowanie odbywało się w czasie szkolnych wykładów .  Silnik zaskoczył bezbłędnie i w chwile po wodowaniu cumowałem na swoim stałym wykupionym w marinie miejscu na pomoście „J”.

Teraz można juz było zająć się porządkami wewnątrz jednostki.  Ogarnąłem jacht na tyle żeby można było już pożeglować i w weekend kończący kwiecień i zaczynający maj  popłynęliśmy z Piętaszkiem do Helu , naszego ulubionego weekendowego miejsca.  Byliśmy na rybce w naszej „Izdebce” i na długim spacerze z „Tolkiem”, który uwielbia plaże.  Cypel helski nieco zmienił swoja topografię wydłużając się w kierunku wschodnim w sposób widoczny nawet dla tych, którzy tu bywają rzadko.  Wschodnia plaża jest większa o kilkadziesiąt metrów. Do Gdyni wróciliśmy 1-go maja wieczorem i już w Marinie zjedliśmy dobą obiadokolację. Pierwszy, testowy inauguracyjny rejs owego sezonu mieliśmy za sobą. Całą powrotną drogę rozmawialiśmy o sezonowych planach, których idea powstała jeszcze w minionym sezonie – wybieramy sie do Oslo!.

W związku z takimi planami trzeba nasz jacht starannie przygotować. Jest co robić i są wydatki!  Musimy wymienić pompę wody, która się już zestarzała i nie działa w automacie, trzeba też zainstalować nowa pompę zęzową pod salonem. Trudniejsze prace techniczne zawsze pomaga mi wykonać, nasz przyjaciel „Zwierzak”, który jest „złotą rączką ”  jachtowa  i nasz jacht jest pod względem technicznym pod jego przyjacielską opieka – wielkie dzieki. Poprzednio kupione okazały się niewartym ceny szmelcem. Potrzebne trochę nowych lin i przydały by sie ze dwa nowe odbijacze – stare nie trzymają juz powietrza. Trzeba jeszcze polakierować hand-relingi  i odświeżyć drewno wewnątrz jachtu. Nawał prac zbiega sie trochę z dużą ilością zajęć poza jachtowych, tak w Szkole (sesja), jak i w Stowarzyszeniu, które w czerwcu będzie obchodzić czterdziestolecie. Mam nadzieję, że się wyrobię, ale łatwo nie będzie.

Kolejny rejs był już z dużą załogą. Na pokład przybyli moi studenci, którzy wcześniej pomagali mi w przygotowaniu jachtu. Była piątka: trzy dziewczyny i dwóch chłopaków.  Pomogli mi w założeniu grota. Szkoda, że  nie było wiatru. postawiliśmy wprawdzie żagle, żeby młodzież zobaczyła jak to sie robi na takim jachcie. Był to ich pierwszy kontakt z żeglowaniem. Tylko jeden z nich – Maciej – wcześniej żeglował.  Snuliśmy sie po Zatoce 2-3 węzły bez żadnych ekstremalnych efektów. Może i dobrze się stało, nie miałem pewności co do ewentualnego samopoczucia mojej świeżej  załogi przy ostrzejszym wietrze i falowaniu.  Razem z Załogą zjedliśmy na Helu w naszej „Izdebce” wspaniałe ryby. Ja tradycyjnie,  jeśli nie jem dorsza to zawsze , jak jest, biorę stek z rekina – bardzo mi maskuje. Wszyscy byliśmy z dnia bardzo zadowoleni. Wieczorem wybrałem sie z Piętaszkiem do „Morgana” na piwo i posłuchać szant.  Zawsze tam pełno żeglarzy i znajomych, gwarno i wesoło. W takim miejscu zimne piwo z kufla smakuje  wyjątkowo.

Wieczorem mieliśmy gości na jachcie. Zawinął do Helu nasz zaprzyjaźniony jacht  ” Magnus Nord” z Krzysiem i Renatka na pokładzie. W zeszłym sezonie pożyczyli ode mnie  mapę i locję północnego Bałtyku i przyszli to zwrócić.  Wrócili z rejsu cło i szczęśliwie, ale mieli poważne kłopoty.  Silny sztorm, utrata wanty i spłukało im tratwę ratunkową.  W sztormowych warunkach wracali do domu. Popijając „cuba-librę” wspominali trudny rejs  aż do północy.

Trzeci rejs do Helu minął pod znakiem wspaniałego żeglowania. Studenci, zajęci sesją’ nie mieli tym razem czasu z nami pożeglować. Wiało ostro – 20-24 knoty. Pod dwoma żaglami , w silnym przechyle przy półwietrze szliśmy  ok 6węzłów.  Było pięknie.  Na Helu poszedłem sie w końcu wykąpać.  Zawsze kapałem się dużo wcześniej, ale w tym roku niedawno była jeszcze zima.

Załoga LOBO DE MAR na Helu

Woda była wyjątkowo  zimna, nawet jak dla mnie. Wziąłem do wody „Tolka” aby też się przepłukał.  Ręce mi zdrętwiały z zimna i musiałem wyjść z wody.  Poszliśmy na spacer na morska stronę Helu, ale na plaży nie dało sie spacerować – tak silnie wiało. Powrót do Gdyni był tez pod znakiem  szybkiej żeglugi. Tym razem  nie stawialiśmy już grota, gdyż na samej genui robiliśmy 6 węzłów.

Jacht powoli zaczyna nabierać morskiego charakteru . Trochę zaopatrzenia i będziemy gotowi. Muszę jeszcze zrobić przegląd silnika i są jakieś techniczne kłopoty z bow-sterem – coś tam zgrzyta nieprzyjemnie – trzeba sprawdzić .  Ważnym jest to, że wszystkie pompy działają sprawnie .

Zobaczymy, co czas przyniesie. Mam nadzieję, że ten sezon, jak i poprzednie, bedziemy miło wspominać.

„ZEJMAN”

POŻEGNALNYCH SŁÓW KILKA

Noc Muzeów 2017 Klub „Zejman” Brama Nizinna Gdańsk – 20 – 21 maja 2017r.

 Nikt się nie spodziewał a najbardziej komandor klubu „Zejman” Andrzej Dębiec, który w sobotę żegnał się towarzysko z klubem i jego członkami, że w chwili rozpoczęcia Nocy Muzeów spotka go tak niezwykła i wyjątkowa niespodzianka, którą sprawił mu Andrzej, zasłużony członek zejmanowej braci i wybitny znawca broni palnej w jednej osobie. Dawniej armaty miały swoje nazwy, często imiona i takiej artyleryjskiej tradycji stało się zadość właśnie podczas sobotniej imprezy. Pożegnalny prezent – armata opatrzona została bowiem jak każe dawny zwyczaj imieniem „ANDRZEJ” i jako pierwsza odpalona osobiście przez komandora oddała salut, otwierając w ten sposób z donośnym hukiem Europejską Noc Muzeów 2017 w gdańskiej Bramie Nizinnej. Komandor podziękował za wspaniały, wręcz królewski upominek, obiecując, że zbuduje solidne okrętowe łoże do swojej armaty a sam nauczy się obsługi ładowania, strzelania i jej konserwacji. Uważam, że podarowana mi przez mojego i mojej małżonki Doroty przyjaciela armata, jest wspaniałym pożegnalnym upominkiem, który niesie na tą chwilę najtrafniejsze chyba a nieco żartobliwe przesłanie: ” Wystrzelałeś się chłopie na dwudzistoletniej wojnie o „Zejmana”, teraz postrzelasz sobie na wiwat z armaty”.

Oto kilka słów pożegnania komandora klubu.

Blisko dwadzieścia jeden lat istnienia „Zejmana” – a mogę to powiedzieć będąc twórcą klubu, to przepastna księga dokonań, ludzkiego poświęcenia i wspomnień. W ocenie wielu kulturoznawców ten dwany „Zejman”z Wyspy Spichrzów był absolutnym ewelementem i niespotykanie trwałym reliktem w dobrym słowa znaczeniu dawnej formy zrzeszania się żeglarzy, gdzie w miejsce dzisiejszej komercji, interesowności i towrzyskiej bylejakości królowało wzajemne poszanowanie, przyjaźń i wsparcie. Goście ze świata, często z wielkich portowych miast zaskoczeni wspaniałością wystroju wnętrza i atmosferą „Zejmana” nie szczędzili słów uznania, żałując przy tym, że we własnej okolicy próżno by szukać takiego klubu. Pozostały niezliczone wpisy w kronikach i księgach gości, a ostatnio, gdy z powodu gwałtownego załamania się mojego zdrowia muszę zakończyć działalność, otrzymuję liczne gratulacje i wiele słów uznania za to co zrobiłem w tak niewyobrażalnie trudnych warunkach, w zrujnowanym starym spichlerzu „Steffen”. To miało nie zaistnieć, to miało być niemożliwe do wykonania! Tak mówili nawet ludzie twardzi i przebojowi… 

Noc Muzem – oto jeden z pięknych przykładów robienia w „Zejmanie” rzeczy niemożliwych. W tym roku przy przygotowaniach do tej imprezy na zasadzie absolutnego wolontariatu brało udział blisko sześćdziesiąt osób. Klub nie otrzymał ani grosika na organizację nocy i poniósł wszystkie koszty z tym związane. Wykonawcy, realizatorzy bogatego programu dolożyli co trzeba z własnej kieszeni, Przygotowana została odpowiednia infrastruktura i oprawa imprezy a wszystko tuż, tuż po zwariowanych, wycieńczających kolejnych przeprowadzkach klubu. Niemożliwe? Możliwe.

Acha! Zapomniałbym o oryginalnej nagrodzie jaką ufundował nam Zarząd Miasta Gdańska i Instytut Kultuty Miejskiej – organizatorzy Europejskiej Nocy Muzeów W folderze – przewodniku po Nocy Muzeów nie zamieszczono o naszym programie ani słowa. Mało tego! Na załączonej mapce miejsc organizacji imprez nie ma po nas najmniejszego śladu. Nie istniejemy. Tak jak dla kolejnych prezydentów miasta Gdańska i jego urzędników nie istnieliśmy przez dwadzieścia lat jako dobry partner, sprzymierzeniec. Byliśmy natomiast jakimś niekokreślonym i niemożliwym do podporzadkowania tworem. Uwierającym, przeszkadzjącym, wręcz niebezpiecznym.  Co ja bym zrobił przez lata nieustannej walki o przetrwanie klubu bez przyjaznych mi ludzi dobrej woli, którzy wsparli mnie myślą i czynem w najtrudniejszych chwilach, w najbardziej skomplikowanych sytuacjach? Po prosu NIC!

I właśnie tym dobrym ludziom, chcących spontanicznie przekazać innym dobrą energię, dobrą atmosferę miejsca i zdarzenia najserdeczniej jak tylko mogę z głębi serca tutaj, teraz dziękuję. Choć nikt Was nie nagradza, nie stawia na piedestałach wielkich czynów, jesteście wśród duchowej szarości i nijakości otoczenia, dzikiej gonitwy za mamoną i pośród ludzkiej niegodziwości, bezwzględności wielcy i wspaniali duchem i sercem. Czym byłby ZEJMAN” bez Was drodzy przyjaciele? On nie miałby prawa nigdy powstać, zaistnieć!

Cóż mógłbym jeszcze powiedzieć na pożegnanie z Wami…?Tak to ważne, to Wam powiem. Jak mało gdzie to właśnie w „Zejmanie” uchował się duch bezinteresownego tworzenia rzeczy pięknych, potrzebnych, ważnych. Naturalna ludzka chęć współdziałania, budowania, spotykania się w przyjaznej, niezakłamanej atmosferze. Mój Boże, gdzie to jeszcze można spotkać? Tym, którzy popłyną dalej pełną tradycji łajbą „Zejman”, życzę tego samego, co udało mi się jakimś niewyobrażalnym cudemo siagnąć i skutecznie wpisać do świadomości klubowych bywalców „Żyj godnie i w przyjaźni” i w myśl maksymy otwierającej każdą stronę naszej księgi gości : ” Klub „Zejman” służy ludziom dobrej woli. Gościmy entuzjastów morza, przygody, czcicieli wszelkiego piękna”.

Pozostawiam „Zejmana” w nowo wyremontowanej siedzibie, w przepięknej Bramie Nizinnej z niepodważalną opinią rzetelnego, aktywnego stowarzyszenia, działającego na rzecz lokalnej wspolnoty Gdańszczan, z bogactwem doświadczeń, twórczych pomysłów i i licznych cykliczych imprez kulturalnych, edukacyjnych, towarzyskich. W klapie pozostała mi miniaturka Medalu Ksiecia Mściwoja II – przyznawanego przez Radę Miasta Gdańska Gdańszczanom za wybitne zasługi dla miasta Gdańska a w etui medal z litego srebra. W załączonym opisie czytamy: 'przekrój 90 mm, srebro próby 925, patynowane, waga około 29 g, emisja 70 szt, wszystkie egzemplarze numerowane na obrzeżu. Dwadzieścia dziewięć gramów srebra… Drodzy przyjaciele „Zejmana” Srebro to, przekute w piękny medal nie ma się ni jak do Waszych złotych serc. Za złote pomysły i incjatywy, za złotą, bezcenną, mieniacą się dobrem i radością atmosferę, za WASZE ZŁOTE SERCA raz jeszcze dziękuję i wielce proszę – nie utraćcie tego, co z takim wysiłkiem budowałem prze lat dwadzieścia. Życzę Wam zdrowia i jeszcze raz zdrowia i głębokiej pogody ducha bo z takim boggactwem można przenosić góry, naprawiać siebie, ludzi, małe ojczyzny i cały swiat. Pamietajcie!

Komandor Klubu „ZEJMAN” – Andrzej DĘBIEC